Barcy

Wyprawę zaczęłam od zwiedzania parku Guell. Był piękny, sklepiki, dziwne toi toi'e xPP i duże palmopodobne katakumby, pod którymi miejscowi grali na bębnach i tamburynach.

Kolejny był przejazd do katedry La Sagrada Familia.
To JEDYNY kościoł który po prostu POWALIŁ mnie na kolana!
Wyglął jak oblany miodem który ściekał z każdej najmniejszej wieżyczki. Takiej precyzji nigdy wcześniej nie widziałam. Niestety dzikie tłumy i mnóstwo autokarów nie dawały mozliwości pozostania tam trochę dłużej.

Potem pojechaliśmy na stadion FC Barcelony. Przeoczyłam niestety zbiórkę pieniędzy na wstęp więc kreciłam się przez półg odziny po okolicach. Zaksoczyła (lub razcej uszczęśliwiła) mnie obecność dużej liczby japończyków (mega przystojnych...).
Zwiedziłam też sklepik FC. Zwiedziłam, bo zwykły breloczek z pierwszej ręki kosztował kupe kasy, a ja... nie pasjonuję się tą drużyną. Widziałam tylko, ze ktoś co chwilę chciał coś ukraść bo bramki niemalze ciągle dzwoniły.

Potem spacer po centum Barcelony. 40 stopni C upału nie psuł mi humoru. Wybrałyśmy się z koleżankami do Carrefoura, gdzie kupiłyśmy czekoaldę, malibu, czipsy, colę i pare innych drobiazgów. A kasowała mnie niezbyt sympatyczna pani o imieniu Lola :p

Całe miasto zasypane było skuterami. KAŻDY poruyszał się skuterem!
To było świetne...

Zdjęcia (2)

Komentarze (0)